Wsparcie kobiety po porodzie.
Wsparcie kobiety po porodzie. Pojawienie się maleństwa jest niezwykłym wydarzeniem w życiu całej rodziny. Dziecko wprowadza zmiany na skalę rewolucji. Żeby przyzwyczaić się do tych zmian potrzeba czasu. Szczególnie tego czasu potrzebuje matka.
To ona pod swoim sercem nosiła przez 9 miesięcy dziecko, to ona miała mdłości, źle się czuła, bywała senna, rozdrażniona i płaczliwa. Oczekiwała dziecka, miewając skrajne stany emocjonalne od wzruszeń i radości po strach i wątpliwości. A teraz ma za sobą poród, niezwykle obciążające fizycznie i emocjonalnie wydarzenie, po którym potrzebuje czasu, aby dojść do siebie. Nie jest to łatwe, gdy obok jest maleństwo, które potrzebuje zajmowania się nim niemalże przez 24 godziny na dobę.
Jak może czuć się kobieta, która jeszcze chwilę temu nosiła swoje dziecko w sobie, a jej ciało stanowiło dla niego schronienie, a teraz nagle ta mała istota jest poza nią, jest całkowicie odrębna i należy już do świata zewnętrznego?
Poród wyzwala całą emocjonalną – hormonalną burzę w organizmie kobiety. Warto pamiętać o tym, że kobieta, która urodziła dziecko, jest w szczególnym dla siebie czasie. To czego potrzeba jej moim zdaniem najbardziej to zrozumienia, cierpliwości i wsparcia.
Czas porodu, pierwsze dni i tygodnie po nim to czas budzenia się instynktu macierzyńskiego, naturalnych, wrodzonych umiejętności opieki nad potomstwem. Odnajdująca się w nowej roli mama jest teraz skupiona na odczytywaniu i zaspokajaniu potrzeb swojego nowo narodzonego dziecka. Od jej samopoczucia zależy to, jak łatwo będzie jej sięgnąć do kobiecej, matczynej intuicji.
Pomóżmy zatem młodej mamie dojść do siebie. Dajmy jej i maleństwu odpocząć, poznać się, nauczyć się siebie chociaż w podstawowym stopniu. Wizyty w szpitalu od razu po porodzie mogą nie być komfortowe dla kobiety, która z całą fizjologią porodu raczej nie czuje się najlepiej. Pierwsze tygodnie po porodzie, kiedy jest już w domu, także raczej oddajmy najbliższej rodzinie i osobom przy których czuje się najbezpieczniej.
Może też zdarzyć się tak, że kobieta poprosi o pomoc wprost. Jak się wtedy zachować? Czas po urodzeniu dziecka to czas, kiedy kobieta powinna nabrać wiary i zaufania do swoich umiejętności oraz przekonania, że dobrze daje sobie radę, a rzeczy, które być może wydają jej się jeszcze trudne, wymagają po prostu nabycia praktyki. Jeśli chcemy wesprzeć w tym młodą mamę, pamiętajmy, że najlepiej być zawsze krok za nią. Dać jej całą swoją życzliwą uwagę i troskę skierowaną na jej potrzeby.
Przytłoczone nadmiarem obowiązków, wielką miłością i odpowiedzialnością, młode mamy czasem same przed sobą nie potrafią przyznać, że nowa sytuacja, choć piękna i wyczekana, jest po prostu trudna.
Poświęćmy młodej mamie życzliwą uwagę. Taką uwagę, jaką poświęca się komuś, kto coś przeżywa – akceptującą i nieoceniającą. Obecną uwagę poświęconą kobiecie, a nie temu co robi, jak przewija, karmi itp.
Obdarzenie kobiety zaufaniem i wspierającą obecnością pozwoli jej uwierzyć, że wie co ma robić, że jej intuicja powie jej jak się zająć maleństwem, musi tylko mieć odpowiednie warunki, żeby to dostrzec i uwierzyć, że jest najlepszym ekspertem od roli matki którą się stała.
Nasze słowa skierowane w jej stronę powinny dać jej oparcie w tym, że ona zna odpowiedzi, musi ich tylko poszukać w swoim własnym sposobie bycia z dzieckiem i ze sobą w tej roli. Dawanie rad, dzielenie się mądrościami co by się zrobiło na miejscu mamy nie jest jej potrzebne, chyba, że sama poprosi o konkretną radę, lub zdanie na jakiś temat.
W świecie emocji młodej mamy dużo się dzieje. Może czuć się niepewna, zagubiona, bezradna. Nie pomaga też fakt, że jej emocje szybko się zmieniają i coś z powodu czegoś przed chwilą płakała, może teraz ją bawić. Bądźmy życzliwi i serdeczni, otoczmy atmosferą zrozumienia młodą mamę, która sama nie do końca rozumie co się z nią dzieje. Momentami nawet może sprawiać wrażenie, jakby sama czuła się jak malutkie dziecko, przytulmy wtedy i powiedzmy, że będzie dobrze, że sobie poradzi i że jesteśmy obok.
Każda kobieta zapewne to przyzna, że w opiece nad dzieckiem przychodzi taki czas, kiedy jedynym pragnieniem jest wzięcie prysznica, zjedzenie śniadania lub wypicie kawy.
Nasza rola w tym czasie jest nieoceniona. Możemy zaproponować konkretną, praktyczną pomoc, przygotowanie posiłku, pójście z maluszkiem na spacer, aby mama mogła się zdrzemnąć lub pokołysanie go aby mogła pójść, się wykąpać. Niewielka pomoc? Uwierz mi, że dla niej to wiele. Z pewnością będzie Ci wdzięczna.
To na co warto również zwrócić uwagę to na stan psychiczny matki. Jeśli huśtawka emocjonalna trwa już długo i nie uspokaja się, jeśli kobieta jest przygnębiona, wycofuje się, często płacze lub jest rozdrażniona – być może przeżywa depresję poporodową. Warto wtedy zaproponować specjalistyczną pomoc u psychoterapeuty, zajmującego się tymi tematami. Depresja poporodowa, jeśli jest zostawiona sama sobie i nieleczona to tak jak każda inna może się pogłębiać i pogarszać kondycję psychiczną kobiety, sprowadzając na nią i jej dziecko zagrożenie.
Rola męża i babci. Mąż to nieocenione źródło wsparcia dla kobiety, która urodziła ich wspólne dziecko. Tatusiowie! To na Was kobiety liczą najbardziej! To Was chcą mieć przy sobie na sali porodowej i to z Wami chcą kąpać Wasze maleństwo. Bądźcie! Dla ojca dziecka przyjście na świat dziecka to również bardzo silne emocjonalnie wydarzenie. Nie ma on jednak po swojej stronie całej fizjologicznej części związanej z porodem i karmieniem dziecka. Może więc oprócz cieszenia się maleństwem i poznawania go pomóc mamie w zajmowaniu się nim a także zaopiekować się kobietą.
Bycie obok, zapewnianie o swojej dostępności i wsparciu to najlepsze, co może w tym czasie zrobić. Z pewnością razem łatwiej przechodzi się przez ten czas. Stopniowo przychodzi też coraz większe zmęczenie, to oczywiste. Nie uciekajcie jednak od tego, co dzieje się w Waszej rodzinie, w pracę lub inne zajęcia, zostawiając kobiety same sobie. Jeśli jest Wam za trudno, porozmawiajcie o tym i wspólnie poszukajcie pomocy i wyjścia z sytuacji. Nic tak nie umacnia związku i relacji jak wspólne przejście przez jakąś trudność.
A babcia? Kobieta, której dziecko właśnie urodziło swoje dziecko, staje się babcią, kimś kto jeśli jest w stanie fizycznie i emocjonalnie dać wsparcie i pomoc będzie świetnym ekspertem, którego zawsze można mieć blisko. To nasze mamy mogą pomóc wydobyć z nas całą drzemiącą w nas mądrość dotyczącą wychowywania potomstwa. Jeśli babcia będzie stała obok swojej córki i pozwoli jej uczyć się swojej roli, czasem coś podpowiadając, czasem kołysząc dziecko a czasem wyciągając jakiś złoty sposób na pozbycie się kolki, nie narzucając swoich metod, pozwalając popełniać swoje własne błędy i nie oczekując w zamian nic, może stać się dobrą przyjaciółką i ekspertem od nieoczekiwanych sytuacji.
Nie zawsze jednak tak jest, że rodzina jest wsparciem, czasami kobieta nie może liczyć na wsparcie najbliższych, nawet jeśli by chciała. Tak czasem bywa, że nasi bliscy nie potrafią nam pomóc. Jest to bardzo trudna sytuacja dla każdej kobiety. Tym bardziej wiedząc o takiej sytuacji, bądźmy otwarci na bycie życzliwym i pomocnym młodym mamom i ich maleństwom. Nie oceniajmy, zróbmy, co możemy, resztę zostawmy im. To jaką pomoc otrzyma kobieta lub jakiej pomocy nie otrzyma po urodzeniu dziecka, może decydować o całej dalszej przyszłości jej i jej dziecka.
Learn MoreDwie postawy rodzicielskie: nadopiekuńczość i wycofanie rodzica i ich konsekwencje dla rozwoju dziecka.
Nie chodzi oczywiście o generalizowanie, że zawsze tak jest i że każdy ma takie doświadczenia z rodzicami lub, że sam tworzy taki model rodziny. Oczywiście, że tak nie jest i doskonale wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Chcę opisać jedynie pewien model systemu rodzinnego, który bardzo często pojawia się w opowieściach moich pacjentów. Jest to model pt.: obecna, troskliwa, często nadopiekuńcza matka i nieobecny, nieaktywny, nieudzielający się ojciec.
Bardzo dużo pracuję z ludźmi, czy to indywidualnie czy z parą czy z dzieckiem, czy to z rodzicami dzieci… Ostatnio bardzo często słyszę o takim doświadczeniu związanym z relacją z rodzicami, gdzie mamy są obecne i nawiązują z dziećmi bliską troskliwą relację, a ojcowie… trzymają się z boku. Często słyszę, że wynika to z faktu, iż matki są bardziej empatyczne i potrafią rozmawiać, a ojcowie dużo pracują i nie chcą się „mieszać”. Jak to wygląda w praktyce? Gdy dziecko ma problem, z którym nie może sobie poradzić, wie, że gdy pójdzie do mamy uzyska pomoc, a przynajmniej zostanie wysłuchane. Do ojca nie idzie, ponieważ albo uważa, że i tak go to nie interesuje, albo ojciec jest taką osobą, która skupia się głównie na egzekwowaniu wymagań i zatrzyma się na problemie, czyli na tym, że coś jest nie zrobione, a nie na próbie wniknięcia w przyczynę takiego stanu rzeczy, czyli poszukanie wraz z dzieckiem powodu oraz możliwych jego rozwiązań czy zwyczajnej rozmowy z nim o tym.
Często gdy zadaje pytanie: „Do kogo udawałeś/udawałaś się jak miałeś/miałaś problem?” Słyszę, że albo do nikogo, sam sobie radziłem, albo ewentualnie do mamy, bardzo rzadko słyszę, żeby ktoś udawał się ze swoim problemem do taty. Gdy pytam o powód takiego stanu rzeczy, słyszę: „bo i tak nikogo to nie interesuje, mama przynajmniej się stara pomóc, natomiast ojca w ogóle nie interesuje co się ze mną dzieje”. Kiedy dopytuję dalej bardzo często słyszę, że ojcowie dużo wiedzą o swoim dziecku, lecz informacji zasięgają – uwaga – u mamy. Bardzo rzadko pytają swoje dziecko wprost o jego sprawy, problemy, jego sytuację. Oznacza to prawdopodobnie, że to nie tak, że dziecko i jego problemy nie interesują ojca, skoro dowiaduje się o nich od matki, tylko z jakiegoś powodu sam nie inicjuje kontaktu z dzieckiem w ten sposób, aby pokazać mu, że o tym myśli, że to dla niego ważne.
Dlaczego ojcowie dowiadują się od matek co dzieje się z ich dzieckiem? Dlaczego nie rozmawiają ze swoimi dziećmi? Co to budzi w dziecku? Budzi to poczucie, że ojca zupełnie nie obchodzę, ani ja ani moje problemy, uczucia, że jest mu to obojętne co się ze mną dzieje, że uaktywni się jeśli coś przeskrobie i trzeba będzie mnie skarcić, no bo ktoś w końcu musi w domu trzymać dyscyplinę. Dziecko z doświadczeniem relacji z takim rodzicem nie będzie mogło zbudować stabilnego obrazu swojej osoby oraz zdrowego poczucia własnej wartości, gdyż do tego potrzebuje odzwierciedlenia zarówno ze strony jednego jak i drugiego rodzica. Mama daje inne komunikaty, ojciec inne, oba równie ważne i pożądane, jeśli jednego zabraknie, obraz jest niepełny. Obraz dziecka jest wręcz zaburzony, gdy jedno z rodziców jest wycofane i nie bierze aktywnego udziału w wychowaniu dziecka. No bo co to mówi dziecku, kiedy nie widzi i nie słyszy zainteresowania ze strony swojego taty? „Nie obchodzę go, jestem dla niego nieważny, nieciekawy, nieinteresujący na tyle, żeby ze mną porozmawiać, zapytać co czuję, czego pragnę, z czym mam kłopot”.
Jak taki brak odzwierciedlenia przekształca się w swój własny obraz w dorosłości? Dokładnie w taki sam sposób zaczynamy myśleć o sobie „Jestem nieważny, nieinteresujący, nikogo nie obchodzi co czuję, co się ze mną dzieje, z czym mam problem, nikt nie będzie chciał słuchać tego co mam do powiedzenia”. Jak krótka jest to droga do bycia wycofanym, niepewnym siebie, niemówiącym o sobie innym nietrudno się domyślić. Nasz głos wewnętrzny nie tworzy się jedynie ze słów, które padły, tworzy się też z braku tych słów, na które się czekało.
Inne konsekwencje nieobecny emocjonalnie ojciec wywoła u dziewczynki, inny u chłopca. Dziewczynka to od swojego ojca, jako pierwszego mężczyzny jej życia dowiaduje się, że jest piękna, że jest atrakcyjna, że jest śliczną dziewczynką którą jej ojciec może się zachwycać. Wyrośnie dzięki temu na kobietę świadomą swojego kobiecego piękna, pewną siebie i ze zdrowym poczuciem wartości, które nie będzie desperacko potrzebowało potwierdzeń ze strony otoczenia, że jest ładna, że nie jest gruba, brzydka, itp. Chłopiec natomiast brak ojca przeżywa w postaci braku męskiego wzorca do naśladowania, braku wskazówek co to znaczy być mężczyzną, jak się zachowywać, jak traktować kobietę, jak tworzyć z nią spełnioną relację, często tacy chłopcy wyrastają na mało pewnych siebie lub agresywnych mężczyzn.
Dlaczego ojcowie dowiadują się co się dzieje z ich dzieckiem od mam? Dlaczego mężczyźni tak rzadko inicjują rozmowę? Dlaczego ojcowie tak rzadko są wobec swoich dzieci ciepli, pełni troski, opieki, czułości? Dlaczego zostawiają to mamom? Czy chodzi o model wychowania, w którym mężczyznom nie wypada okazywać uczuć? W którym nie uczy się ich rozmawiać wprost o tym co ich boli? Czy dlatego, że wmawia się im, że okazywanie troski i zmartwienia to okazywanie słabości, i że jest to niemęskie? Czy przytulenie dziecka i wzruszenie się na jego jasełkowym przedstawieniu w przedszkolu to coś czego nie wypada pokazywać, robić, czuć? Obawiam się, że właśnie tak wiele mężczyzn było i nadal jest wychowywanych. Że mają być silni, męscy, pokazywać władzę, pilnować dyscypliny, krzyknąć jak coś się popsuje, że mają się nie mazać, nie płakać, nie pokazywać, że mają problem. Jak zatem taki mężczyzna ma stać się ciepłym, empatycznym, opiekuńczym ojcem? Oj ciężka to praca nad sobą aby tak się stało.
Kilka słów należy się tu jeszcze mamom, które w przedstawianym tu systemie są obecne. Przez swoje dzieci widziane są jako mamy, które interesuje co dzieje się z dzieckiem, są dostępne, zazwyczaj zaangażowane w rozmowy i pomoc. Są to niekiedy takie mamy, które swoją pomoc ofiarują w sposób nadmiernie opiekuńczy, tzw nadopiekuńczy, aż nadto interesując się tym co dzieje się z dzieckiem i aż nadto martwiąc się o nie. Zostawiają mu tym samym zbyt mało przestrzeni na eksplorowanie własnej życiowej przestrzeni, popełnianie błędów i uczenie się na nich. Pozostawiając poczucie, że świat jest dość mocno skomplikowany i niebezpieczny, i że ciężko poradzić sobie w takim świecie samemu, bez pomocy i wsparcia mamy czy kogoś innego przy kim można się poczuć bezpiecznie. Niestety często u dzieci wychowywanych w ten sposób rozwijają się zaburzenia lękowe, chroniczne poczucie zagrożenia i poczucie nieporadzenia sobie w życiu, często osoby takie poszukują też takiej osoby do wejścia w związek, która zapewni jej poczucie bezpieczeństwa i schronienia. Obecność i dostępność mamy jest nie do przecenienia, jednak jak widać w powyższym opisie warto zdawać sobie sprawę z konsekwencji niewyważenia swojej opiekuńczości wobec dziecka.
Wracając jeszcze na koniec do obojga rodziców: Ojcowie jesteście potrzebni swoim dzieciom! Jesteście potrzebni ze swoimi uczuciami, słabościami, problemami, łzami, wątpliwościami, z tym wszystkim co wasze, co prawdziwe i autentyczne. Nie potrzeba bowiem dziecku idealnych rodziców, potrzeba im rodziców obecnych i prawdziwych, takich, do których zawsze można przyjść i mieć poczucie, że jest się chcianym i mile widzianym. Mamy kochajcie swoje dzieci i obdarzajcie je wiarą w swoje możliwości, nie martwcie się o nie zbytnio, pozwalajcie na upadki, tak aby mogły wyrosnąć na dorosłych wierzących w siebie i swoje możliwości.
Zdjęcia:
Designed by Bristekjegor / Freepik
Learn MoreBudowanie poczucia wartości u dziecka
Mając zdrowe poczucie własnej wartości wiemy, że zasługujemy na miłość. Wiemy, że swoją wartość mamy w swoim wnętrzu, że nasza wartość nie potrzebuje warunków, jesteśmy wartościowi dlatego, że jesteśmy a nie dlatego, że coś robimy.
Wiemy, że nie musimy na uznanie wciąż zasługiwać. Opieramy się na sobie i nie musimy wciąż polegać na zdaniu innych, bo każdy może mieć o nas inne zdanie i najważniejsze jest to, jakie jest nasze własne. Mamy zaufanie do siebie, wiemy czego chcemy, jesteśmy otwarci na ludzi i wyzwania, znamy swoje mocne strony, potrafimy cieszyć się z sukcesów, ale akceptujemy także swoje ograniczenia. Nie czujemy, że zawsze musimy być idealni, pozwalamy sobie na błędy i potrafimy wyciągać z nich wnioski. Mamy świadomość tego, że to nie błędy czy sukcesy definiują jakim jest się człowiekiem. Jesteśmy przekonani, że mamy prawo być szczęśliwi, a wybory, których dokonujemy są w zgodzie z naszymi potrzebami, układamy swoje życie i relacje z innymi ludźmi tak, aby czerpać z tego satysfakcję i radość.
Warto będąc rodzicem zastanowić się nad tym jak możemy pomóc swoim dzieciom budować zdrowe poczucie własnej wartości i jaki jest nasz na to wpływ.
By mogło w nas powstać przekonanie o tym, że zasługujemy na miłość i szacunek, że jesteśmy ok, ważni, dobrzy i potrzebni musimy tego doświadczyć i nauczyć się od naszych rodziców. Niezwykle istotne jest stworzenie dobrej i bezpiecznej więzi pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Niezbędna jest do tego uwaga i wrażliwość na potrzeby dziecka, odpowiadanie na jego potrzeby, dbanie o bezpieczeństwo. Okazujmy wiarę w dobroć dziecka nawet wtedy kiedy trudno nam ją dostrzec, nie zakładajmy, że dziecko ma złe intencje, że specjalnie robi nam na złość,
Dziecko nie potrafi poradzić sobie ze swoimi emocjami inaczej, dlatego tak się zachowuje. Trzeba mu pokazywać jak może sobie radzić w konstruktywny sposób, aby nie musiało używać do tego innych sposobów. Warto pamiętać o tym, że to czego nie akceptujemy, to zachowanie dziecka, a nie to jakie ono jest. Niezależnie od tego jak się zachowuje, jego nieodpowiednie zachowanie nie jest powodem do „wycofywania” miłości czy akceptacji, warto pracować nad swoją wyrozumiałością i kochać je mimo wszystko, ale też ze stanowczością pokazywać, czego mu robić nie wolno.
Modelowanie
Nasze dzieci chcą być takie jak my, dlatego często naśladują nasze zachowania, nawyki, reakcje. Uczą się, obserwując nas, i bardzo łatwo wychwytują niespójności w przekazach – werbalnym i niewerbalnym. Dziecko patrząc na dorosłych, którzy przekazują niespójne komunikaty nie rozumie co znaczy konkretne zachowanie. Dlatego, gdy dziecko pyta: „co się stało?”, gdy widzi, że płaczesz, nie odpowiadaj: „nic się nie stało, wszystko w porządku”, a raczej powiedz zgodnie z prawdą: „wiesz, jest mi smutno, czasem tak jest, że jak jest komuś smutno, to płacze”. Dziecko i tak widzi, że coś Ci dolega, przekazywanie mu komunikatu: „nic się nie dzieje” jest komunikatem: „nie ma tutaj zgody na mówienie o przeżywanym smutku, nie ma akceptacji na uczucie smutku”. Powiedzenie dziecku o swoich trudnych uczuciach, bycie autentycznym nie zaburza mu poczucia bezpieczeństwa, choć często bardzo się tego boimy i to jest motywem naszych działań, mających na celu ukrycie przed dzieckiem prawdziwych uczuć. Pokażmy dziecku, że nasz stan jest naturalny, że każdemu czasem zdarza się płakać, że to przechodzi i potem znów można czuć się dobrze i wesoło. Taka postawa uczy realnego podejścia do życia – czasem bywa trudno, ale można sobie z tym poradzić.
Autentyczność
Często rodzice myślą, że ich dzieci potrzebują, by byli idealni, myślą, że nie mogą popełniać błędów, nie dają sobie prawa do słabości, przeżywania trudności czy uczuć, takich jak złość, bezradność, smutek. Jest to założenie, które sprawia, że nie dajemy sobie prawa do bycia sobą. Ważne więc jest uświadomienie sobie, że dziecku potrzebny jest przede wszystkim rodzic, który jest autentyczny, uczciwy, który nie zakłada maski „idealnego i nieomylnego”. Taki dorosły, który potrafi przyznać się do błędu, porażki czy własnej słabości, pokaże dziecku, że prawdziwą wartością jest bycie uczciwym wobec siebie, wobec swoich uczuć. Taki dorosły uczy, że gdy popełnia się błędy, można się do nich przyznać i wcale nie oznacza to utraty twarzy czy honoru, a świadczy o odwadze i chęci przezwyciężania własnych ograniczeń.
Reagowanie na pozytywną informację zwrotną
Czy zdarza się, że Twoje dziecko widzi i słyszy zaprzeczanie, bagatelizowanie lub umniejszanie przez Ciebie czyichś komplementów w Twoim kierunku? Zastanawiałeś się jaka dla niego z tego płynie nauka? Uczy się prawdopodobnie że nie należy przyjmować komplementów, nie jest akceptowane mówienie czy myślenie dobrze o sobie, bo to przejaw nieskromności i zarozumiałości, lepiej zaprzeczyć dobrej opinii na swój temat niż ją zaakceptować. Bądźmy zatem osobami, które pokażą dziecku, że można przyjmować komplementy i, że też zasługujemy na pozytywną informację zwrotną.
Docenianie
Bywa tak, że dorosłym pojawia się myśl, że pochwały mogą dziecko niepotrzebnie rozpieścić i popsuć ciężko wypracowane efekty wychowawcze. Moim zdaniem tym co rozpieszcza i szkodzi to brak granic i zasad. Pochwały mogą wpływać na motywację dziecka, pokazywać jakie zachowania akceptujemy, pozwalać doświadczać przyjemnych uczuć w związku z własnymi osiągnięciami i sukcesami, pozwalają poczuć dumę, a tym samym pomagają budować poczucie własnej wartości. Jednakże ważny jest sposób w jaki to robimy. Jak zatem chwalić? Mówmy o konkretnym zachowaniu dziecka, zauważajmy każde nawet najdrobniejsze osiągnięcie dziecka, szukajmy powodów do pochwały, powstrzymajmy się od ocen – komunikat „ładny rysunek” dla dziecka jest niewystarczający. Zadbaj, by pochwała opisywała konkretną wykonaną przez dziecko rzecz i odnosiła się do Twoich uczuć, np. „Podoba mi się to jak namalowałeś to duże zielone drzewo, widzę że są wokół niego kwiaty a każdy z nich jest w innym kolorze, bardzo się napracowałeś, możesz być z siebie dumny.” Warto pamiętać też o tym, aby doceniać dziecko nie tylko kiedy coś zrobi, ale również wtedy kiedy się stara. Miło usłyszeć zdanie „Widzę i doceniam Twój wysiłek, wierzę w Ciebie”.
Uczucia
Okazywanie uczuć, miłości i czułości podobnie jak pochwały nie rozpieszcza dziecka, może natomiast wzmacniać więź, pozwala dziecku doświadczać przyjemnych uczuć związanych z byciem z kimś w bliskim kontakcie zarówno fizycznym, jak i emocjonalnym. Uczymy dziecko, że czymś naturalnym jest okazywanie sobie uczuć, a także ich przyjmowanie. Umiejętność okazywania uczuć jest niezbędnym elementem zdrowego poczucia wartości. Kiedy człowiek czuje się dobry i ważny, potrafi okazywać i przyjmować uczucia, jest to naturalnym elementem budowania zdrowych relacji ze sobą i innymi ludźmi.
W procesie radzenia sobie z emocjami rolą rodzica jest uczenie swojego dziecka, że nie ma dobrych i złych uczuć. To jakby powiedzieć, że jakaś część ciała jest dobra, a jakaś zła. Uczucia po prostu są i ważne, aby akceptować je wszystkie oraz pozwolić sobie na ich przeżywanie. Pomożesz dziecku, jeśli pokażesz mu, że akceptujesz fakt, że ono przeżywa np. niepewność czy niepokój i towarzysząc mu w trudnościach wytłumaczysz i nauczysz, jak sobie radzić z trudnymi uczuciami.
Co może pomóc?
- Staraj się zrozumieć – dziecko ma swoje powody do przeżywania różnych emocji. Przyjmij z szacunkiem punkt widzenia dziecka.
- Słuchaj – daj dziecku swój czas i uwagę.
- Powstrzymaj się od oceny – ocena niszczy poczucie bezpieczeństwa i obniża wiarę w siebie.
- Przestań negować – powstrzymaj się od stwierdzeń typu: „Na pewno nic ci nie jest”, „Mówisz tak, bo jesteś zmęczony”, „Nic się nie stało”. Powodują one u dziecka zakłopotanie, potęgują wściekłość, sprawiają, że dziecko nie potrafi ocenić swoich uczuć i odnieść się do nich, czuje się nierozumiane, zaczyna się gubić, odczuwać chaos, bo zaprzeczasz temu, co ono czuje.
Otwartość i ciekawość świata
Najlepszym sposobem pomocnym w otwieraniu się na ludzi, świat i samego siebie jest zachęcanie dziecka do samodzielności. Dziecko dorastając staje się coraz bardziej niezależne. Poszerzającą się samodzielność można rozwijać lub tłumić np. poprzez stawianie bardzo sztywnych granic, które ograniczają dziecku możliwość poznawania, rozwijania się i doświadczania nowych sytuacji. Adekwatne do wieku granice powinny być dostosowane do możliwości dziecka. By dowiedzieć się, jakie są te możliwości, trzeba pozwolić dziecku na próbowanie swoich sił, jednocześnie towarzysząc mu i dbając o jego bezpieczeństwo. Pozwalaj dziecku dokonać wyboru. Stwarzanie mu możliwości decydowania, nawet w drobnych kwestiach, to dawanie mu szansy nauki podejmowania decyzji. Jest to dla niego również komunikat, że ważne jest dla Ciebie to, co czuje i czego pragnie.
Szacunek dla zmagań dziecka
Zamiast mówić do dziecka, że czynność którą właśnie wykonuje jest łatwa, powiedz mu, że ona może być trudna, ale gdy zrobi się ją w określony sposób może być łatwiej. Informacja o tym, że coś jest łatwe wcale dziecku nie pomaga. Jeśli coś mu się uda, ma poczucie, że to nic wielkiego, nie doceni swojego sukcesu. Jeśli odniesie porażkę, będzie ona dodatkowo przykra, ponieważ nie poradziło sobie z „prostym” zadaniem. Pamiętaj, że dla dziecka każda poznawana umiejętność jest czymś nowym i trudnym, bo dopiero się jej uczy. Docenianie jego starań sprawia, że zaczyna wierzyć we własne siły. Będzie miało więcej odwagi, by samodzielnie mierzyć się z trudnościami. W procesie uczenia się i doświadczania nowych sytuacji naturalne są również porażki i mogące pojawiać się w dziecku uczucie bezradności. Dziecko w takich sytuacjach bardzo potrzebuje wsparcia i akceptacji rodziców. Okazane w takich sytuacjach zrozumienie dla trudności, brak ocen, ośmieszania, pokazanie, że celem nie jest bycie perfekcyjnym bardzo pomaga. Warto uczyć dziecko, że uczucie bezradności może pojawić się, ale można także podjąć szereg działań, które pozwolą to uczucie przezwyciężyć i odzyskać poczucie wpływu na swoje życie.
Okaż uwagę i zainteresowanie
Zainteresuj się tym co naprawdę dzieję się w danej chwili w Twoim dziecku. Zamiast po powrocie z przedszkola/szkoły dopytywać: „Jak było? Co robiłeś? Z kim się bawiłeś? Co mówiła pani? A co jadłeś na obiad?, powiedz: „Bardzo się cieszę, że cię widzę – stęskniłam się”. Zachęcaj dziecko do samodzielnego myślenia. Dziecko zadając pytanie zazwyczaj ma już w głowie odpowiedź. Zamiast dawać mu gotowe rozwiązania, zachęć, by samodzielnie szukało odpowiedzi. Na pytanie: „Dlaczego niebo jest niebieskie?” możesz odpowiedzieć: „A jak Ty myślisz?” lub na pytanie: „Co mam robić?” zareagować: „A na co masz ochotę?”.
Okazuj wiarę w jego możliwości
Jeśli dziecko oznajmi: „Chcę zostać pilotem odrzutowca”, nie gaś go stwierdzeniami o tym jak trudno będzie mu zrealizować ten cel, że nie jest wystarczająco bystry, dobry, konsekwentny, że nie chce mu się odrabiać lekcji a co dopiero zostać pilotem. Spróbuj powiedzieć: „Chciałbyś latać odrzutowcem? Powiesz coś więcej o tym?”. Marzenia są bardzo ważne i wcale nie chodzi o to, by wszystkie się spełniały. Pozwól dziecku na samodzielne poszukiwania, plany, projekty, marzenia.
Rodzicu masz wielki wpływ na tworzenie zdrowego poczucia własnej wartości u swojego dziecka. To ile włożysz do plecaczka Twojego dziecka w okresie jego dzieciństwa tyle będzie w stanie z niego wyciągnąć i obdarowywać innych ludzi. Twoja obecność jest najważniejsza. Bliski kontakt z Tobą pozwala mu czuć się bezpiecznie i pozwala uwierzyć we własną wartość. Bądź przy nim i staraj się być wystarczająco dobrym nauczycielem.
Zdjęcia:
Designed by freepic.diller / Freepik
Designed by rawpixel.com / Freepik
Learn MoreJak sobie radzić z lękiem
Zaburzenia lękowe dotykają dzisiaj coraz więcej osób. Coraz trudniej jest nam reagować na otaczającą nas rzeczywistość ze spokojem i opanowaniem. Nie martwić się i nie bać o jutro, o życie, o zdrowie dla niektórych wydaje się być zadaniem nierealnym.
Lęk – czym jest i skąd się w ogóle wziął?
Lęk w odróżnieniu od strachu jest uczuciem nie opartym na rzeczywistości. Tak jak strach dotyczy realnej sytuacji i jest odpowiedzią na nią, np. na szybko nadjeżdżający samochód reagujemy strachem bo boimy się, że stanie się nam krzywda, tak już lęk jest bardziej odpowiedzią naszej psychiki na określoną sytuację, tzn nie dotyczy bezpośredniego zagrożenia, tylko interpretacji naszej psychiki, że trzeba się bać.
Warto odróżnić od siebie te dwa pojęcia, bo są one czymś zupełnie innym. Strach i lęk to dwa bieguny odpowiedzi na coś co nam zagraża. Strach na zagrożenie realne a lęk na zagrożenie stworzone i wyolbrzymione przez twory naszej psychiki. Strach jest emocją tak samo ważną i potrzebną jak radość, smutek lub złość. Niesie nam określoną informację o sytuacji, w której się znajdujemy, np. widząc groźnie wyglądającego i krzyczącego do nas mężczyznę, gdy jesteśmy same na spacerze możemy dzięki strachowi zareagować, podjąć jakieś działanie, np. zacząć uciekać. Strach mówi o sytuacji w której coś nam zagraża, może stać się krzywda nam lub bliskiej nam osobie, widzimy coś w związku z czym możemy ponieść stratę- zdrowotną, materialną, w relacji, itp. Warto zdawać sobie z tego sprawę, że nie ma emocji dobrych i złych, są raczej przyjemne i nieprzyjemne, i każda ale to każda jest nam potrzebna i czemuś służy. Czasami bywa tak, że w toku naszego wychowania osoby będące blisko nas nie uczą nas rozumienia i radzenia sobie z emocjami, a one są z nami niezależnie od tego czy tego chcemy czy nie, czy zdajemy sobie z nich sprawę czy jesteśmy tego nieświadomi. Długotrwałe niezajmowanie się swoimi emocjami w odpowiedni sposób prowadzi do ich gromadzenia, potem do tłumienia, wypierania, lub niekontrolowania, a w konsekwencji do powstania lęku.
Czym jest lęk?
Niektórzy psycholodzy twierdzą, że jest stanem przypisanym życiu człowieka już od chwili narodzin, kiedy wychodząc z łona matki konfrontujemy się z nieprzyjemnym, nieznanym nam wcześniej otoczeniem, gdzie jest zimno, głośno, zbyt jasno, dziecku towarzyszy przerażenie i lęk. Jeszcze inni odwołują się do czasów prehistorycznych kiedy to dzieci były dość łatwym celem i łupem dla innych, w związku z czym nauczyliśmy się przebywać zawsze bardzo blisko matki.
Oddzielenie, oddalenie od niej skutkuje pojawieniem się lęku, dzisiaj mówimy o nim lęk separacyjny. Ludzie doświadczają przeróżnych rodzajów lęku, lęku uogólnionego, napadów lęku, lęku społecznego, różnego rodzaju fobii, lęku obsesyjnego, lęku wynikającego z traumy i długotrwałego stresu.
Z psychoterapeutycznego punktu widzenia patrząc na lęk można go rozumieć wielopłaszczyznowo, jako spadek po lękliwym rodzicu, jako konsekwencje wychowywania się w trudnych przemocowych lub zaniedbujących dziecko warunkach, jako element określonej osobowości, np. osoby perfekcjonistyczne, z tendencją do nadmiernej kontroli mogą być bardziej lękliwe, może być to też efektem przeżytej gwałtownej traumy.
Niezależnie od przyczyny pojawiający się lęk mówi o jakiejś nieprawidłowości dziejącej się w systemie nerwowym, jest pewnego rodzaju nadmiarem pokazującym jak dużo dzieje lub wcześniej zadziało się w emocjach.
Lęk jest stanem bardzo trudnym, wyniszczającym, męczącym i powodującym wielkie cierpienie. Osoba czująca choć raz w swoim życiu ten stan wie jak ciężko jest go wytrzymać. To co najczęściej pojawia się w głowie osoby czującej lęk to to jak przestać go czuć, jak sobie z nim poradzić, żeby odszedł. Sposoby, które się wtedy pojawiają, mają za zadanie oddalić nas od niego, powodują, że od lęku uciekamy, np. w zadania, w myślenie o czymś innym, w szukanie sposobów co zrobić. Tymczasem z lękiem dzieje się tak, że im bardziej od niego uciekamy on tym bardziej nas dopada. To trochę jak z gościem, który puka do drzwi naszego domu, którego z jakiegoś powodu nie chcemy wpuścić do środka, niby w końcu jak długo go ignorujemy ten gość odchodzi, ale być może poczuł się odtrącony, – czy nie wróci do nas w formie rozmyślań o tym czy dobrze postąpiliśmy?
Wśród terapeutów często mówi się o tym, że nieprzeżyte emocje w końcu i tak wracają, tylko w dużo brzydszej postaci, np. nieprzeżyty z jakiegoś powodu smutek czy strach za kilka lat może wrócić w postaci trudnego do zdiagnozowania lęku. Czy będąc u kogoś gościem lepiej poczułbyś się będąc zauważonym i przyjętym czy zignorowanym i odesłanym? Tak samo dzieje się z emocjami. Kiedy je ignorujemy, odwracamy od nich uwagę, one muszą gdzieś sobie iść, nie będąc jednak przeżytymi wracają, upominając się o uwagę i miejsce na przeżycie.
Lęk dla osoby przeżywającej go często ma niejasne źródła i przyczyny, w gabinecie często słyszę takie zdanie, że nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego ktoś budzi się cały w lęku lub niepokoju, albo zamartwia się całymi dniami sam nie wiem dokładnie czym. O napadach lęku pacjenci często mówią tak, że pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie, niby wszystko jest dobrze, a tu nagle przychodzi… niezapowiedziany, niechciany gość, niemalże włamuje się brutalnie i bez pytania, zawłaszczając całą przestrzeń i wszystko wokół.
Dlatego przeżywanie lęku budzi tak wielkie cierpienie – ponieważ odnalezienie przyczyny trochę trwa. Nie wiadomo jakie to nieprzeżyte doświadczenie do nas wraca. Również to, że wstydzimy się mówić wprost o naszych problemach innym zwiększa nasze cierpienie, w samotności lęk przeżywa się trudniej. Boimy się reakcji, napiętnowania, oceny, postanawiamy więc sami sobie radzić. Niestety często przegrywamy w tej nierównej walce.
Co robić w sytuacji kiedy czujemy lęk?
Moim zdaniem to zależy od częstotliwości i czasu trwania, od tego jak długo dana osoba boryka się z tym stanem, jak go rozumie, co jej pomaga, czego potrzeba.
- Patrząc na lęk jako na coś co nie dostało kiedyś uwagi można podejść do tego w sposób dający uwagę, spróbować zauważyć i nazwać swój lęk „rozmawiać” z nim i ze sobą, uznając, że on jest, nie zaprzeczać, nie uciekać.
- Patrząc na lęk jako na zlepek nieprzeżytych emocji można spróbować pozwolić sobie poprzeżywać w danej chwili te wszystkie emocje które przychodzą, nazywając je.
- Dobrze jest zacząć wiązać emocje z konkretnymi faktami, np. czuję teraz lęk bo za kilka dni mam egzamin, boję się, że jak go nie zaliczę to bardzo rozczaruję moją mamę, boje się jak ona to oceni, boję się o swoją przyszłość. Czuję teraz lęk bo coś mnie boli, boję się, że coś może mi się stać, a jestem przecież całkiem sama, tak mi smutno z powodu mojej samotności.
- Patrząc na lęk jako na konsekwencję nierozwiązanych sytuacji warto spróbować zacząć porządkować swoje nierozwiązane sprawy i problemy, ponieważ wszystko to co rozpoczęte i zawieszone musi nieustannie krążyć w naszych myślach, nie dając nam jednocześnie spokoju i domagając się domknięcia.
- Patrząc na lęk jako na konsekwencję tego co dzieje się w naszych emocjach, warto zastanowić się co się dzieje w relacjach z ludźmi istotnymi dla mnie w moim życiu, czy mam to uporządkowane, czy nie chowam do kogoś urazy, nienawiści, złości?
- Patrząc na lęk jako na konsekwencje trzymania emocji w sobie, warto zacząć uczyć się rozpoznawać je, nazywać i mówić o nich głośno innym ludziom. To bardzo często daje ulgę.
- Patrząc na lęk jako na konsekwencję życia w warunkach w których doświadczaliśmy zaniedbania, przemocy, lęku, braku poczucia bezpieczeństwa, braku miłości, troski, obecności, opieki, a także traumy i długotrwałego stresu może być nam trudno poradzić sobie z tym samodzielnie. Z pewnością jest tak, że próbujemy radzić sobie sami, jednak przychodzi taki moment kiedy należy uznać, że wszelkie dostępne nam zasoby wykorzystaliśmy i w dalszej drodze dochodzenia do zdrowia należy zwrócić się po pomoc do specjalisty, psychiatry i psychoterapeuty. Zaburzenia lękowe najlepiej leczy się w psychoterapii, czasami farmakoterapia jest wskazana jako uzupełnienie leczenia, gdy np. lęk uniemożliwia normalne funkcjonowanie lub korzystanie z psychoterapii.
Oprócz psychoterapii istnieją również doraźne sposoby, które można wypróbować, aby złagodzić lęk. Ja proponuje moim pacjentom takie techniki pomocne w momencie przeżywania silnego ataku lęku:
- Nie dawaj się wciągnąć myślom, że coś złego się dzieje, np. że zaraz zemdlejesz lub umrzesz. Tłumacz sobie, że to tylko lęk, że to kolejny atak, który jak wszystkie inne po jakimś czasie przejdzie. Tłumacz sobie, że jesteś bezpieczny i nic Ci nie grozi.
- Znajdź bezpieczne miejsce, usiądź lub spaceruj i oddychaj wolno i głęboko, wciągaj powietrze nosem, wypuszczaj ustami.
- Znajdź coś czym możesz się zająć, policz na przykład wszystkie czerwone przedmioty wokół siebie.
Powyższe sposoby tak jak wspomniałam są doraźne, pomagają w danym momencie kiedy lęk staje się nie do wytrzymania. Warto pamiętać, że lęk można próbować wyciszyć, można go też nakręcić. Powyższe sposoby działają wyciszająco. Wpadając w wir negatywnych myśli o tym, że coś strasznego się z nami dzieje i przytrzymując przy tym uwagę sami nakręcamy spiralę paniki. Odcięcie się od tego jest trudne, ale naprawdę pomaga.
Przy długotrwałym odczuwaniu napięcia i lęku należy poszukać pomocy u psychoterapeuty i oprócz działań doraźnych odnaleźć przyczynę pojawiania się tych stanów. Odnalezienie ich nie zawsze oznacza rozwiązanie ich, ponieważ często okazuję, się, że przyczyna leży daleko w dzieciństwie i nie mamy już dzisiaj na nią wpływu, samo jednak uświadomienie sobie tego i nazwanie przynosi za sobą większą jasność i kontrolę. Wszystko bowiem co uświadomione daje nam kontrolę nad tym. A kontrola daję ulgę. Odkąd wiemy co się z nami dzieje i dlaczego tak się dzieje, możemy szukać sposobów wyciszania tego w sobie i panowania nad tym. Psychoterapia nie ma na celu odebrania uczucia lęku, psychoterapeuta nie ma takiej mocy aby odebrać komuś jego emocje, psychoterapia ma nam pomóc zrozumieć skąd się wziął nasz lęk, jak możemy sobie z nim radzić i w jaki sposób uporządkować swoje życie, siebie i sprawy, aby nie generować tych stanów na nowo.
Learn More
Emocje dziecka – jak sobie z nimi radzić?
Krzyki, płacz, gryzienie, kopanie, rzucanie na podłogę – brzmi znajomo? Dla rodziców 2-4 latków z pewnością tak. Rodzice dzieci w starszym wieku też co nieco powinni o tym wiedzieć. Powyższe zachowania naszych dzieci są trudne nie tylko dla otoczenia, dla rodziców ale i dla samego dziecka.
Co się z nim dzieje? Co ja mam zrobić? Pewnie niejeden rodzic zadał sobie to pytanie patrząc na szalejącego po domu lub sklepie malucha.
Dziecko które zachowuje się w taki niekontrolowany sposób robi to ponieważ szaleją w nim emocje. Emocje, których nie rozumie, nie zna i nie ma pojęcia co z nimi zrobić. Rolą rodzica jest nie tylko uspokoić i opanować sytuację, lecz przede wszystkim pomóc dziecku zrozumieć co się z nim dzieje i znaleźć przyczynę która leży za tym zachowaniem. Zrozumieć i znaleźć przyczynę oznacza odnaleźć niezaspokojoną potrzebę dziecka, która poprzez emocje i takie właśnie niechciane zachowanie domaga się zaspokojenia. Wtedy dopiero możemy liczyć na uspokojenie.
Przykład: Dziecko w sklepie pokazuje na żelki, mówi, że ma na nie ochotę i chce żeby mu je kupić. Kiedy odmawiamy mówiąc „nie kupię Ci tego, nie po to tu przyszliśmy, ile razy mam Ci powtarzać, że nie będę Ci kupować słodyczy?” spotykamy się z następującą reakcją: dziecko zaczyna krzyczeć, że chce i koniec, zaczyna płakać i rzuca się na podłogę. Co widzi rodzic: dziecko, które nie rozumie, że nie dostanie żelków, jak zwykle przesadza, histeryzuje, chce na mnie wymusić zakup. Zastanówmy się co dzieje się z dzieckiem. Przyszło do sklepu, być może głodne, może nie, wśród kolorowych, wręcz mówiących do niego półek zobaczyło kolorowe żelki, zechciało je mieć. Kiedy zakomunikowało rodzicowi swoją potrzebę usłyszało „NIE!”, nie usłyszało, że ma prawo mieć na nie ochotę, że to normalne, że jak jesteśmy w sklepie to mamy ochotę na wiele rzeczy, nie usłyszało też, że rodzic szanuje potrzebę dziecka do zjedzenia czegoś słodkiego, nie usłyszało, rozmowy, usłyszało, że nie dostanie! Czy poczuło się zrozumiane i zaakceptowane ze swoją potrzebą? Raczej nie. Czy mogło poczuć się źle, że słyszy odmowę? Czy mogły pojawić się dodatkowe nieprzyjemne emocje? Myślę, że tak.
Usłyszenie i zaakceptowanie potrzeby dziecka nie oznacza zgody na jego realizację! Gdyby dziecko dostałoby komunikat typu „Widzę Kochanie, że zachciało Ci się tych żelków, masz na nie prawdziwą ochotę, prawda? Jest Ci pewnie smutno z tego powodu, że nie możesz ich dostać? Możemy przez chwilę tu postać i je pooglądać jeśli masz chęć. Nie będę mogła Ci ich kupić, bo zależy mi na Twoim zdrowiu, a jedzenie żelków mogłoby Ci zaszkodzić. Ale jeśli chcesz żebyśmy zostali tu chwilę to mogę tu z Tobą pobyć” to mogłoby pomóc mu poczuć, że ma prawo czuć to co czuje, że jest słyszane, rozumiane lecz jednocześnie dostaje troskę i miłość w postaci postawionej mu granicy. Często zapominamy o tym, że nasze dzieci też czują, też czegoś chcą, o czymś marzą, za czymś tęsknią. Niejeden dorosły nie do końca wie co czuje i nie zna sposobów radzenia sobie z emocjami, a co dopiero małe dziecko?
Czasami nieskuteczne interwencje rodziców, próbujących uspokoić swoje dziecko, wynikają z braku świadomości tego co dzieje się z psychiką małego człowieka. Dzieje się tak np. w przypadku przypisywania dziecku określonej intencji zachowania. Często na konsultacjach lub warsztatach z rodzicami spotykam się z takimi uwagami rodziców, że dziecko zachowuje się złośliwie, że chce im dokuczyć, ugrać coś dla siebie. Wtedy po pierwsze myślę sobie o tym, że ze względu na możliwości mózgu małego dziecka jest to zwyczajnie nie możliwe, a następnie myślę o tym jak krzywdząca jest to perspektywa i dla dziecka i dla rodzica. Bo jeśli zakładamy komuś z góry złą wolę to to na czym nam zależy to odeprzeć atak, obronić się, nie dać się, a wtedy prostą drogą zmierzamy do eskalacji emocji i konfliktu.
Podsumowując, można powiedzieć, że znacząco zwiększamy szanse na zrozumienie naszego dziecka (a także zminimalizowanie naszej złości i napięcia w rodzinie) kiedy pozwolimy mu czuć to co czuje, włożymy wysiłek w odnalezienie przyczyny stojącej za jego zachowaniem, niezrealizowanej potrzeby która domaga się zrealizowania, nazwiemy mu jego emocje, obdarzymy je uwagą i żywą chęcią zrozumienia go.
Drodzy rodzice na tej niełatwej drodze rozumienia Waszego dziecka życzę wytrwałości i powodzenia! Trud się opłaci.
Learn More
Koniec wakacji – strach się bać czy wstyd się cieszyć?
Koniec wakacji i początek roku szkolnego to wymagający czas zarówno dla dziecka jak i rodzica. Wrzesień bardzo wiele zmienia w rodzinach w których są dzieci w wieku przedszkolno-szkolnym.
Tak jak wracając z urlopu zajmuje nam trochę czasu aby znów „wskoczyć” w stary rytm, tak samo przy końcu wakacji czeka nas czas przestawiania się. Bywa on trudny i kosztuje nas wiele emocji, dlatego przygotowania warto zacząć już w ostatnim tygodniu sierpnia, np. nastawiając budziki trochę wcześniej. Warto też mieć przygotowane potrzebne nam w pierwszym tygodniu września np. ubranie. To znacząco ułatwi nam wejście w nawał czekających nas obowiązków, nieobecnych w naszym życiu podczas wakacji, kiedy odpoczywamy i ładujemy akumulatory, żyjąc innym zwolnionym tempem.
Rozpoczynający się rok szkolny zarówno dzieci jak i rodzice przyjmują często ze zgrozą i widmem ciągłych prób pogodzenia obowiązków zawodowych z życiem szkolnym dziecka. Dla dzieci jest to niezwykle wymagający czas codziennego chodzenia do przedszkoli i szkół, odrabiania prac domowych, uczestniczenia w zajęciach dodatkowych, wczesnego wstawania i wcześniejszego chodzenia spać – jednym słowem rozpoczynający się rok szkolny nadaje ich życiu pewien stały rytm. Ważny, ale wymagający.
Learn More
Najlepszy prezent na Święta
Czy czas w dzisiejszym świecie jest towarem deficytowym? Pewnie większość odpowie na to pytanie twierdząco. Czas, czas… ciągle mamy go za mało.. zrobilibyśmy to, zrobilibyśmy tamto, ale czas, nie mamy czasu. Jak to się dzieje, że na to na co chcemy go znajdujemy? Jak to się dzieje, że na coś innego ciągle nam go brakuje?
Ofiarując konkretnej osobie w konkretnym momencie naszą obecność pokazujemy najlepiej ile ten ktoś dla nas znaczy – znaczy bardzo wiele, skoro dajemy mu coś czego ciągle mamy za mało, a jednak zdecydowaliśmy się przeznaczyć go na tą konkretną osobę – wow!
Czy pamiętasz szczęśliwe chwile ze swojego dzieciństwa? Czy nie są one związane z obecnością kogoś konkretnego, kto przy Tobie był? Wspomnienia są ściśle związane z przeżywanymi w tamtych chwilach emocjami, im silniejsze emocje tym żywsze wspomnienie. Co pamiętasz w chwilach szczęścia? Jak bawiłaś się z mamą? Jak tata uczył Cię jeździć na rowerze? Jak z babcią lepiłaś pierogi? A z bratem budowaliście fortece pod stołem, żeby ukryć się przed całym światem? Bliskość, więź, relacja, obecność… na to wszystko potrzeba wspólnie spędzonego czasu…
Aby spędzony z kimś czas spełnił swoją magiczną funkcję uszczęśliwiania i dowartościowania dobrze byłoby, gdyby spełniał kilka kryteriów:
- w spędzaniu z kimś czasu mamy być obecni ciałem i duchem
- mamy być zaangażowani w bycie tu i teraz z tym a nie z innym człowiekiem
- mamy poświęcać mu uwagę, skupiać się na tej osobie z którą jesteśmy
- mamy słuchać – umiesz słuchać nie szykując zaraz odpowiedzi? Umiesz słuchać nie oceniając tego co słyszysz? Umiesz słuchać i usłyszeć?
- wspaniale jest gdy umiemy okazać zrozumienie, akceptację i uczucie – powiedzieć ile ten ktoś dla nas znaczy
Ciągle za czymś pędzimy… a jak się zatrzymujemy to często orientujemy się, że gdzieś po drodze pogubiliśmy naszych bliskich. Ciągle chcemy coś robić, coś osiągać, coś mieć i coraz rzadziej narzekamy na brak dóbr materialnych, dzisiaj mamy już praktycznie wszystko. Tymczasem okazuje się, że wielu ludziom brakuje dzisiaj czegoś innego niż posiadanie, brakuje nam kogoś z kim moglibyśmy porozmawiać, poczuć bliskość, zwierzyć się, zaufać, pośmiać się i popłakać.
Dlaczego dzisiaj nie skupiamy się na relacjach? Czasami dlatego, że w naszych domach nie nauczono nas ich budować, nie nauczono nas być autentycznymi, prosić i mówić potrzebuję Cię. Boimy się ludzi, boimy się być ocenieni, jednocześnie desperacko pragnąc mieć chociaż jedną zaufaną osobę. Wielu jej nie ma, wielu cierpi samotnie idąc przez życie.
A gdyby tak przestać tylko pragnąć i tęsknić? A gdyby tak powiedzieć komuś z okazji Świąt: kocham Cię, lubię Cię, cenię Cię, wiele dla mnie znaczysz, nigdy Ci tego nie mówiłem, ale jesteś dla mnie ważny, cenny, bliski, cieszę się, że jesteś w moim życiu. Może zamiast prezentu pod choinkę ofiarujemy komuś nasze dobre słowo i naszą obecność. Czy nie tego właśnie pragniemy w Święta? Bliskości? Miłości? Ciepła? Dobra? Czy nie po to sprzątamy, gotujemy, biegamy i planujemy, żeby spotkać się z drugim żywym człowiekiem i pobyć z nim?
Czas Świąt jest też idealną okazją do pokazania naszym dzieciom tego co w istocie świąt najważniejsze, spędzając je w taki a nie inny sposób uczymy tego jak można je przeżywać, jak można reagować na innych, jak spędzać z bliskimi czas, mamy okazję do budowania z nimi ciepłych relacji oraz uczenia, że one i ich pomoc jest ważna i potrzebna.
Odpowiedz sobie na pytanie co dla Ciebie jest w te Święta najważniejsze: to jak będą one wyglądać, czy to co przeżyjesz dzięki spotkaniu z drugim człowiekiem.
Radosnych Świąt i wielu czaso-prezentów pod choinką!
Learn More